Tydzień, to tylko 7 dni w tym z reguły 5 dni, które związane są z pracą. Wydaje się, że to niewiele jednak czasami w te 5 dni może wydarzyć się baaardzo wiele.… Zadbany blog albo profil w social media to prawdziwa maszynka do zarabiania pieniędzy. Wystarczy, że wybierzesz popularny temat i zaczniesz tworzyć treści interesujące dla Twoich odbiorców. Następnie możesz zamienić ich wizyty na Twojej stronie lub profilu w zyski z wyświetlania reklam, programów partnerskich lub sprzedaży swoich Kłamstwo może tylko sprawić, że czytelnicy stracą do ciebie zaufanie. Sposoby zarabiania na pisaniu recenzji w 2023 r. Istnieją różne sposoby zarabiania za pisanie recenzji. Chociaż niektóre nie są legalne, nadal istnieją takie, które są legalne. Tutaj opisaliśmy niektóre z legalnych platform, które płacą za recenzje. Ten programik jest bardzo fajny. Nie jest to jakaś maszynka do pieniędzy, ale raz na około 2 miesiące, na dobrą skrzynkę piwa się uzbiera. Ankiety nie są zbyt często, ale w ogóle są. Dzięki temu, program nie jest taki nachalny. Około raz, czy dwa razy w tygodniu, a i częściej, jakaś ankieta się trafi. Tłumaczenia w kontekście hasła "money-making machine" z angielskiego na polski od Reverso Context: A gold mine is a money-making machine. 3. Swagbucks. Jeśli chodzi o elastyczne opcje zarabiania, Swagbucks jest jedną z najlepszych witryn z ankietami. W rzeczywistości może to być największa strona „zarabiania”. Oprócz wypełniania ankiet badania rynku w celu zarabiania pieniędzy, zdobywasz punkty za wiele innych fajnych rzeczy. ٣٫٥ مليون views, ١٤١ ألف likes, ٢٨ ألف loves, ١٢ ألف comments, ٢٦ ألف shares, Facebook Watch Videos from Dziki Trener: MODELKA I PIŁKARZ NIE MAJĄ NA lZDkO4. W sierpniu polecałem zainteresować się akcjami SFD. Od tego czasu ich kurs urósł o 480%, dlatego postanowiłem raz jeszcze przyjrzeć się spółce żeby sprawdzić czy nadal warto w nią zainwestować. Akcje SFD Jeśli jeszcze nie czytałeś tamtego tekstu to zachęcam do lektury – Akcje SFD – wzrost jak po odżywce białkowej? Co prawda zaprezentowane tam dane finansowe są już mocno nieaktualne, ale tekst ten przybliży Ci spółkę, jeśli jeszcze jej nie znasz. To całkiem możliwe, bo nadal wielu inwestorów o SFD nic nie słyszało albo traktuje ją jako sprzedawcę produktów dla „koksów z siłowni”. To spory błąd, dający większe szanse zysku dla tych, którzy poświęcili czas na dokładne zapoznanie się ze spółką. Chociaż nie wiem czy nie powinienem spółkę opisać jeszcze raz. Przez ostatnie kilka miesięcy bardzo dużo się zmieniło (na plus) i dziś SFD jest już inną firmą niż wtedy. Oczywiście nadal zajmuje się tym samym – produkcją i dystrybucją odżywek dla sportowców, ale coraz bardziej rozpycha się też na rynku produktów fit. Znacznie powiększyła się też sieć dystrybucji. Głównym kanałem sprzedaży jest e-commerce. Sklep internetowy SFD jest odwiedzany ponad 4 mln razy miesięcznie przez prawie unikalnych osób. Dynamicznie rośnie też sprzedaż na zewnętrznych platformach, czyli Allegro, Amazon i Ebay. Dodatkowo spółka dysponuje 10 sklepami własnymi oraz 56 sklepami franczyzowymi. Produkty SFD można też kupić u innych dystrybutorów, np. na siłowniach i w aptekach. Wielkim sukcesem firmy jest też wejście z własnymi produktami do wszystkich sklepów sieci Decathlon, co nastąpiło po 3-miesięcznym okresie testowym. Rozwój spółki Trwająca pandemia nie tylko nie osłabiła pozycji spółki, ale wręcz ją wzmocniła. Mimo zamknięcia siłowni – sprzedaż dynamicznie rosła a trwający lockdown nie przeszkodził w otwieraniu kolejnych sklepów franczyzowych. Jest to bardzo korzystne dla SFD rozwiązanie, gdyż wpływa na zdobycie nowych klientów a ryzyko bierze na siebie franczyzobiorca. Jak już napisałem wyżej, SFD to nie tylko „sklep z odżywkami dla siłaczy”. Spółka doskonale wstrzeliła się w trend zdrowego odżywiania i zdrowego trybu życia. W asortymencie firmy znajdziemy ciastka bez dodatku cukru, witaminy, gotowe pełnowartościowe posiłki. Produkty wytwarzane są nie tylko pod markami własnymi (np. Allnutrition, Berserk Labs), ale również z wykorzystaniem gwiazd mediów społecznościowych. Nowi odbiorcy Strzałem „w 10” była decyzja o sponsoringu gal „Fame MMA”, dzięki czemu marka trafiła do świadomości wielu (głownie młodych) ludzi. Prawdziwym majstersztykiem trzeba nazwać nawiązanie współpracy z Deynn – celebrytką z Instagrama, którą śledzi 1,6 mln osób. Odżywki sygnowane marką „AllDeynn” i kierowane głównie do młodych kobiet stały się przebojem ostatnich tygodni. Przykładowo suplement COLLAROSE, który jest polecany kobietom dbającym o piękny wygląd i pragnącym spowolnić proces starzenia się, kosztuje w sklepie SFD 99 zł i został kupiony już przez 8000 osób. Takich produktów jest więcej a mnóstwo pozytywnych recenzji pozwala podejrzewać, że licznik sprzedaży będzie cały czas bardzo aktywny. Mam nadzieję, że powyższe pokazuje dokładnie, w jaki sposób SFD stało się maszynką do zarabiania pieniędzy i skąd wziął się ten mocny wzrost kursu akcji. Przyjrzyjmy się teraz aktualnym wynikom, żeby zastanowić się czy to czas na realizację zysków czy wręcz przeciwnie – nadal dobry czas na kupno akcji. Sytuacja majątkowa SFD 3 dni temu spółka opublikowała dane za IV kwartał 2020 roku. Możemy więc ocenić sytuację majątkowa, finansową i płynnościową SFD na koniec ubiegłego roku. Trzeba jednak pamiętać o tym, że są to dane nie zweryfikowane jeszcze przez biegłego rewidenta. Suma bilansowa zwiększyła się z 39,2 do 54,4 mln zł, co było zasługą przede wszystkim znacznego wzrostu aktywów obrotowych. Majątek trwały wzrósł nieznacznie – z 13,9 do 14,4 mln zł, ale i tu znajdziemy sporo pozytywnych zmian. Dzięki amortyzacji o ponad 360 tys. spadła „wartość firmy”. Jeśli sądzisz, że mniejsza „wartość firmy” w bilansie jest sytuacją negatywną to polecam lekturę któregoś z tekstów poświęconych analizie bilansu. Wzrosła natomiast wartość rzeczowych aktywów trwałych, np. środkow transportu, maszyn oraz budynków i lokali. To kolejny dowód na rozwój firmy, ale nie ostatni. Kolejnych dostarcza nam analiza aktywów obrotowych. Wartość zapasów wzrosła z 19,4 do 31,4 mln zł i powodem nie jest wcale zaleganie towaru w magazynie, ale wręcz przeciwnie – przygotowanie spółki do skokowego wzrostu obrotów. Kapitały spółki O wyniku finansowym napiszę więcej poniżej – tu napomknę tylko, że w 2020 roku spółka zarobiła „na czysto” prawie 12 mln zł. To niewiele mniej niż w ubiegłym roku wynosiła wartość wszystkich funduszy własnych SFD! Tak znaczny wzrost zysku spowodował, że mimo wypłaty w grudniu zaliczki na poczet dywidendy, obecnie kapitały własne SFD są o 60% wyższe niż rok temu i wynoszą 22,3 mln zł. Zadłużenie ogółem spółki wzrosło o prawie 6,9 mln zł, ale wynikało z większej skali działalności. Za wzrost zadłużenia odpowiadały głównie zobowiązania z tytułu dostaw czy z tytułu podatków i innych tytułów publicznoprawnych. Wartość kredytów i pożyczek spadła, co raz jeszcze pokazuje korzystną sytuację spółki. Wyniki finansowe Przychody ze sprzedaży w całym 2020 roku wyniosły 197,4 mln zł i wzrosły w porównaniu z 2019 rokiem o 38,7%. Czy możemy spodziewać się, że pozytywny trend zostanie zachowany? Najnowsze dane pokazują, że będzie jeszcze lepiej a sprzedaż dopiero się rozkręca. Wzrost w samym IV kwartale 2020 r. wyniósł 39,9% a w ubiegłym miesiącu już prawie 42%. Sukces linii produktów pod marką „AllDeynn” oraz wejście na nowe rynki zagraniczne (Wietnam, Szwecja) utwierdzają mnie w przekonaniu, że najlepsze dopiero przed SFD. Sukcesem nie jest jednak wcale wzrost sprzedaży. Ten można łatwo osiągnąć, np. poprzez spadek marż. SFD dzięki większej skali działalności zwiększa zyski w dużo szybszym tempie niż przychody. Jak już napisałem wyżej, zysk netto w 2020 roku wyniósł prawie 12 mln zł i wzrósł prawie o 400%! W samym IV kwartale, który jest dla spółki tradycyjnie słaby (w 2019 roku była wtedy strata) zysk wyniósł prawie 2,2 mln zł i był niewiele mniejszy niż przez cały 2019 rok. O ile wzrośnie zysk w 2021 rok, jeśli sprzedaż nadal będzie rosła w tempie 40% (a wiele na to wskazuje)? Poprawa wyników SFD jest szczególnie widoczna przy zysku operacyjnym. EBITDA, czyli zysk operacyjny powiększony o amortyzację wyniósł w IV kwartale ponad 3,6 mln zł i wzrósł r/r o blisko 1000%. Poprawa rentowności Kolejnym pozytywnym wnioskiem z lektury sprawozdania jest trzymanie kosztów w ryzach. Oczywiście w związku z tak dynamicznym rozwojem spółki musiały one wzrosnąć, ale wzrost ten jest mniejszy niż w przypadku przychodów. Koszty działalności operacyjnej ( materiały, energia, wynagrodzenia) wzrosły o mniej niż 32%. Pozytywny trend jest kontynuowany i w IV kwartale wzrost kosztów działalności operacyjnej wyniósł jedynie 31%. Niższe stopy procentowe i spłata części kredytów przełożyły się na wyraźnie niższe koszty finansowe, choć akurat ta pozycja w rachunku wyników i tak jest w przypadku SFD stosunkowo niewielka. Dynamiczny wzrost przychodów i trzymanie kosztów pod kontrolą wpłynęły na znaczną poprawę rentowności sprzedaży. Rentowność sprzedaży netto wzrosła z 1,71% do 6,06% i jeśli będzie rosła nadal to niedługo SFD będzie miesięcznie zarabiać tyle co wcześniej przez cały rok. Przepływy finansowe O przepływach pieniężnych można krótko – są takie jakie powinny być. Spółka notuje dodatnie przepływy z działalności operacyjnej a ujemne na działalności finansowej i inwestycyjnej. Przepływy pieniężne netto razem są dodatnie. Taka sytuacja oznacza, że spółka zarabia nie tylko „na papierze”, ale w ślad za zyskiem księgowym idzie też gotówka. Środki pieniężne, które trafiają do SFD z prowadzenia działalności są na tyle duże, że firma inwestuje, spłaca zadłużenie i jeszcze sporo zostaje w kasie. Kilka miesięcy temu pisałem, że rosną szanse na dywidendy z SFD i teraz możemy być tego pewni. Już w grudniu spółka sprawiła swoim akcjonariuszom prezent w postaci dywidendy zaliczkowej a to jeszcze nie koniec. Przyjęta przez SFD w październiku polityka dywidendowa zakłada wypłacanie akcjonariuszom minimum 20% zysku netto za dany rok. Oznacza to, że za 2020 rok do posiadaczy akcji SFD trafi około 2,4 mln zł (6 groszy na akcje). Może wydawać się niewiele, ale to blisko 1,5% obecnego kursu i jest to wartość minimum. Sytuacja spółki jest tak dobra, że kwota dywidendy może być dużo wyższa. Podsumowanie Sam na części akcji SFD mam już ponad 1000% zysku, bo zacząłem je kupować gdy kosztowały około 30-40 groszy. Później uśredniałem w górę i nie przestałem tego robić do tej pory. Nie uważam, aby taki zysk na akcjach oznaczał konieczność realizacji zysków. Nie interesuje mnie, ile akcje wzrosły do tej pory, ale czy wzrosną w przyszłości. Tak naprawdę tego nikt nie wie, dlatego zastanawiam się ile dla mnie te akcje są warte teraz. Przy obecnym kursie (4,32 zł) wskaźnik C/Z wynosi 15,2. Już teraz nie jest to wygórowana wielkość a dla spółki wzrostowej wręcz niewielka. Sam stosuję zasadę zalecaną przez niektórych „guru” inwestowania, że wielkość wskaźnika C/Z powinna wynosić tyle, ile roczny wzrost zysku. Nawet jeśli przyjąłbym ostrożnie, że zyski będą rosły o tyle ile przychody (40%) to wskaźnik cena do zysku powinien również wynosić 40, co już teraz dawałoby wartość jednej akcji na poziomie 11,36 zł. Pamiętaj oczywiście, że nie jest to żadna rekomendacja i sam musisz przeanalizować spółkę. Ja pokazałem jedynie, że dla mnie znaczny wzrost kursu akcji SFD nie oznacza wcale, że trzeba realizować zyski. Wręcz przeciwnie – myślę, że najlepsze nadal przed spółką i sam ostatnio dokupiłem akcje SFD na rachunku IKE. Przypomnienie: Jak kupić akcje SFD? Ponieważ akcje SFD notowane są na rynku NewConnect – do ich kupna niezbędny jest rachunek maklerski. Jeśli jesteś początkującym inwestorem, inwestującym tylko na rynku crowdfundingu i jeszcze nie posiadasz rachunku – polecam szybkie założenie go. I tak będzie potrzebny w przyszłości, gdy spółka, której akcje posiadasz będzie debiutować na GPW lub NewConnect. Zakładając rachunek maklerski zwróć uwagę na opłaty – głównie za prowadzenie rachunku oraz pobierane prowizje maklerskie. Ja mogę z czystym sumieniem polecić bezpłatną usługę eMakler do konta w mBanku. Wystarczy posiadać bezpłatny rachunek bankowy w mBanku (nawet nieużywany) by rozszerzyć go o usługi maklerskie. Zrobisz to nawet bez wychodzenia z domu. Prowizje od transakcji w mBanku należą do najniższych i zaczynają się od 5 zł dla najmniejszych transakcji. Rachunek otworzyć (a następnie rozszerzyć go o usługi maklerskie) możesz wchodząc na stronę mBanku. Lubisz moje teksty? Polub mój profil na Facebook-u Pamiętaj, że jakikolwiek tekst w serwisie nie stanowi rekomendacji ani porady inwestycyjnej. Nie ponoszę odpowiedzialności za efekty i skutki decyzji podjętych po lekturze tekstów w serwisie Jeśli planujesz inwestycję w akcje – za każdym razem dokładnie zapoznaj się z materiałami przedstawionymi przez emitenta. Nie kieruj się opinią moją ani jakiejkolwiek innej osoby. Może Cię zainteresuje:Please follow and like us: Poznaj najlepsze i wypłacalne aplikacje do zarabiania pieniędzy na grach i nie tylko. Zarabianie przez Internet najczęściej kojarzy się z koniecznością posiadania przynajmniej komputera. Okazuje się, że jednak nie jest to zgodne z prawdą. Aby zarabiać online można korzystać z telefonu. Sprawdź skuteczne sposoby na dorobienie do budżetu domowego! Istnieje szereg aplikacji, dzięki którym telefon komórkowy zamienia się w maszynkę do robienia pieniędzy. Sposobów jest wiele, jedne są absorbujące i trzeba poświęcić im trochę uwagi, a inne zupełnie nie potrzebują wysiłku intelektualnego. Każdy znajdzie coś dla siebie. Nie trzeba posiadać urządzenia z konkretnym systemem, najczęściej aplikacje do zarabiania pieniędzy dostępne są zarówno dla urządzeń z systemem operacyjnym Android jak i iOS. Czasy zmuszają do poszukiwań alternatywnych sposobów zarabiania pieniędzy, a smartfon to przedmiot posiadany przez coraz większą część społeczeństwa, niektórzy nie potrafią się z nimi rozstać nawet na kilka minut. Jednak czy to genialny sposób, o którym wiedzą tylko wtajemniczeni? I tak, i nie. Rozsądek wskazuje, że nie da się zarabiać dobrych pieniędzy wyłącznie dzięki posiadaniu sprzętu, konieczna jest jakaś umiejętność, która pomoże zarobić zastrzyk dodatkowej gotówki. Dzięki aplikacjom na telefon zarobki są niewielkie. Najbardziej prawdopodobne ze w skali miesiąca można uzyskać z tego obszaru od kilku do maksymalnie kilkudziesięciu złotych. Mimo to efektem skali i dywersyfikacji dochodów może to być dobry pomysł na zbieranie dodatkowych pieniędzy na określony cel. Zarabianie na aplikacjach – zalety Najważniejszą zaletą jest to, że smartfony praktycznie przyrosły ludziom do rąk, w związku z tym w ich towarzystwie spędza się znaczną część dnia. Toteż zamiast marnować czas wpatrując się w telefon, można spędzić go produktywnie. Dla osób, które czują, że tracą czas przed ekranem telefonu świetnym rozwiązaniem będą aplikacje do zarabiania pieniędzy. Aplikację można uruchomić w każdej chwili i w każdej chwili ją wyłączyć. Dlatego jeśli w ciągu dnia istnieje wiele godzin, w których jesteś zmuszony do bezczynności, warto zainstalować aplikacje, która z jednej strony wypełni czas i pozwoli na poczucie produktywności, a z drugiej pozwoli na zarobek kilku złotych zgodnie z indywidualnymi możliwościami w ciągu dnia. Pamiętaj, nie ma w tym żadnych zobowiązań, to czy chcesz używać aplikacji i w jakim wymiarze czasu zależy wyłącznie od Ciebie. Aplikacje do zarabiania – minusy Najbardziej widoczne dwa minusy, które rzucają się w oczy od razu to dość niewielki zarobek i możliwości oszustw. Istnieją osoby, które korzystają z naiwności użytkowników Internetu obiecując duży i szybki zysk. Toteż zasadą powinno być ograniczone zaufanie w kontaktach z takimi osobami. Warto zachować czujność i nie dać się zwieść aplikacjom oraz nie zakładać prawdziwości wszystkich przeczytanych opinii. Nie ma przepisu na szybki i dobry zarobek bez włożenia do niego czegoś od siebie. Dlatego ostrożnie podchodź do tego typu ogłoszeń. Drugim minusem jest fakt, że uzbieranie sporej sumy pieniędzy trwa długo. Na pewno nie uda się poprzez zarabianie na aplikacjach wypracować miesięcznie kwoty, za którą utrzyma się rodzina. Dodatkowo najczęściej zdarza się, że istnieje limit, który należy osiągnąć aby móc wypłacić fundusze albo zostaną one wypłacone w formie bonu na zakupy do określonego sklepu. Wypłacalne aplikacje do zarabiania pieniędzy Nie ma jednego sposobu, dzięki któremu zarobisz na aplikacjach. Każda z nich jest inna, w niektórych nie trzeba wykonywać żadnej pracy w innych należy poświęcić odrobinę czasu. Elementem wspólnym jest to, że należy pobrać wybraną aplikację na swój smartfon, zarejestrować konto i rozpocząć zarabianie. Zbyt piękne? Przedstawiamy kilka pewnych, różnorodnych i bezpiecznych aplikacji, dzięki którym zarobisz dodatkowe pieniądze. #1 Aplikacja HG Obecnie najlepsza apka do zarabiania. Program działa i płaci od ponad 3 lat. Za samą rejestrację otrzymujemy aż 5 $ bonusu na start! Minimum do wypłaty wynosi 20$. Wypłaty możliwe przez Tipalti, PayPal lub Bitcoin. Jak można zarabiać na tej aplikacji? Po prostu instalujemy apkę, uruchamiamy i… obserwujemy rosnące zarobki. Aplikacja działa w tle – nie musimy nic robić, aby zarabiać. Apka nie ma dostępu do danych na Twoim urządzeniu – są więc całkowicie bezpieczne. Największe zalety apki: Działa na wielu urządzeniach i systemach: Windows, Android, macOS, iOS oraz Linux. Możliwość podłączenia i zarabiania nawet na 10 urządzeniach naraz (ale tylko 2 urządzenia na 1 adres IP). Codzienne losowania (przysługują za aktywność w poprzednim dniu), w których wygrywamy gwarantowane: od 1 centa do 10$. Lucky Pot pojawia się w prawym dolnym rogu Twojego panelu. Wystarczy kliknąć „Try Your Luck” i ściskać kciuki za wylosowanie jak najwyższej kwoty. Aplikacja ma świetne opinie (ponad 80%) wielu użytkowników. Co w przypadku aplikacji do zarabiania jest wręcz niespotykane. #2 Aplikacja FOAP Jeśli lubisz robić zdjęcia, znajomi chwalą Twoje fotografie z wakacji i widzisz, że masz w sobie to coś, co sprawia ze zdjęcia są unikatowe spróbuj zarabiać z aplikacją FOAP. Dzięki niej profesjonaliści i amatorzy mają możliwość sprzedawania zdjęć zrobiony za pomocą swojego smartfona. Aby rozpocząć zarabianie wystarczy zarejestrować się i przesłać wybrane zdjęcia dobrej jakości. Żeby zainteresować kupca warto opisać fotografię odpowiednimi i adekwatnymi do zdjęcia tagami. Aplikacja kupi Twoje zdjęcie, a Ty otrzymasz maksymalnie 5 dolarów za jego sprzedaż. Jeśli dysponujesz czasem i masz ochotę zarobić więcej, aplikacja umożliwia uczestnictwo w tak zwanych misjach. Firmy określają jaka tematyka zdjęci ich interesuje, a osoby przesyłające fotografię adekwatną do zapotrzebowania mają zwiększone szanse na sprzedaż. FOAP dostępny jest zarówno na Androida jak i iOS. #3 Aplikacja SG Aplikacja do kopania Bitcoina na przeglądarce. Firma działa i płaci od 2019 roku, jej główna siedziba znajduje się w Wielkiej Brytanii. Od 2020 roku jest jednym ze sponsorów włoskiego zespołu piłkarskiego Lazio Rzym. Aktualnie trwa promocja – za samą rejestrację otrzymujemy 3 $ bonusu na start. Natomiast podczas kopania (opcja Górnik) można zdobywać jeszcze kolejne bonusy. Program działa zarówno na komputerze stacjonarnym, Androidzie oraz iOS. Jak zacząć zarabianie na tej aplikacji? Wystarczy założyć bezpłatne konto na stronie i włączyć opcję Górnik. Górnik kopie Bitcoina (BTC) i wyłącza się co 4h – wówczas ponownie trzeba go włączyć. Minimum potrzebne do wypłaty wynosi 10 dolarów. Podczas kopania przeglądarka nie wykorzystuje żadnych zasobów Twojego urządzenia – ani procesora ani kart graficznych. Dzięki temu nasz sprzęt nie jest dodatkowo obciążany. #4 Google Opinion Rewards Mało kto wie, że google płaci za wystawione opinie. Aby móc uczestniczyć w systemie nagród należy ściągnąć aplikację Google Opinion Awards. Po zainstalowaniu aplikacji odpowiada się na pytania odnośnie do stylu życia i posiadanych zainteresowań. Aplikacja profiluje nowego użytkownika, a następnie udostępnia ankiety. Nie musisz wypełniać ich wszystkich, może wybrać, które są dla Ciebie odpowiednie. Za każdą wypełnioną ankietę otrzymasz średnio 4 złote. Środki niestety nie trafią do Twojego portfela, a jedynie zasilą konto w sklepie Google Play. Jest to niewątpliwy minus tej aplikacji, lecz i tak znajdują się chętni na zarabianie w ten sposób. Środki w sklepie Google Play możesz wykorzystać na zakup ebooków, filmów, muzyki, gier i innych aplikacji. #5 Money SMS Opcja przewidziana dla najbardziej leniwych. Nie trzeba w niej robić dosłownie nic. Wybierając aplikację Money SMS należy podać numer, a całą pracę wykonają administratorzy. Zarabianie polega na tym, że operatorzy będą wysyłać testowe wiadomości SMS. Twoim zadaniem jest wyłącznie odebranie ich. Dzieje się tak, gdyż numer trafia do operatorów sieci telekomunikacyjnych, którzy testują na nim prawidłowy przebieg wysyłanych wiadomości SMS. Za każdą otrzymaną wiadomość aplikacja płaci 0,02 euro. Po przekroczeniu progu 2 euro możesz wypłacić zgromadzone środki na konto bankowe. Aplikacja jest dostępna wyłącznie na telefony komórkowe w systemie operacyjnym Android. #6 BuzzBee Dzięki tej aplikacji można zarabiać wykonując zadania, ale nie online lecz w realnym świecie. Na czym dokładnie to polega? Najczęściej sprowadza się to do pójścia w określone miejsce np. sklepu konkretnej sieci i wykonaniu na miejscu zdjęcia lub pozyskaniu jakiejś informacji. Świetna aplikacja dla osób, które „coś by porobiły” i chcą pochodzić po mieście, wówczas jest to połączenie dobrego z pożytecznym. BuzzBee, choć niepolsko brzmiąca jest aplikacją polskiej firmy i podobnie jak Money SMS dostępna jest na razie wyłącznie dla użytkowników Androida. Niewątpliwym plusem jest to, że przez wykonanie zadania można zarobić zdecydowanie więcej niż we wcześniejszych przypadkach. Prawidłowo ukończona misja to kwota od 10 do 20 złotych. Aplikacja jak pozostałe, jest darmowa lecz jej wymagania sprzętowe są dość wysokie toteż nie każdy będzie mógł z niej skorzystać. Oprócz aplikacji, dzięki którym można zarabiać regularne pieniądze warto zainteresować się aplikacjami, które proponują gotówkę za polecenia lub za rejestrację. Takimi aplikacjami są między innymi: Revolut – obecnie funkcjonuje promocja za polecenie, w której po spełnieniu wszystkich warunków przez nowego użytkownika można zarobić 40 zł; Provema – niedawno ogłoszono promocję, dzięki której otrzymuje się 10 zł za założenie konta i kolejne 10 zł za każde dalsze polecenie; ModeBanking – za samo założenie konta w aplikacji i weryfikację i dokonanie depozytu minimum 100 funtów otrzymuje się bonus o wartości 20 funtów. Przykłady aplikacji, dzięki którym można zarobić pieniądze można mnożyć. Jest to świetny sposób na jednorazowy lub stały sposób na dorobienie kilku groszy do budżetu. Jednak warto pamiętać o tym, że banalnie proste i nieinwazyjne sposoby zarabiania pieniędzy nie przyniosą ich sporo. Nie ma zatem sensu spodziewać się dużych pieniędzy. A jeśli ktoś proponuje duży i szybki zarobek, to prawie na pewno jest oszustem, dzięki któremu więcej stracisz, a nic nie zyskasz. Nowe radiowozy Inspekcji Transportu Drogowego wyposażone w fotoradary w ciągu miesiąca zarobiły już 11 mln zł. Minister Rostowski zaplanował, że w przyszłym roku do kasy państwowej ma wpłynąć 20,2 mld zł z mandatów i grzywien, więc maszynki do zarabiania pieniędzy poszły w ruch. Z ustaleń „Dziennika Gazety Prawnej” wynika, że 29 samochodów Inspekcji Transportu Drogowego w ciągu miesiąca zrobiły 33 tys. zdjęć kierowcom przekraczającym prędkość. Przyjmują, że średni mandat wynosi ok. 350 zł, flota samochodów zarobiła już 11,5 mln zł. Kierowcy nie szczędzą słów krytyki pod adresem nowych radiowozów z fotoradarami i wskazują, że w przeciwieństwie do nieoznakowanych aut policyjnej drogówki, radiowozy ITD nie muszą zatrzymywać na miejscu sprawcy wykroczenia – robią jedynie zdjęcie, a zawiadomienie przychodzi później. Według kierowców tego typu działania trudno jest nazwać prewencyjnymi. Wiele osób jest zdania, że radiowozy ITD służą jedynie do nabijania państwowej kasy. Źródło: Gazeta Prawna Felietony 08 września 2016 Kibice sportów motorowych interesują się raczej batalią kierowców i zespołów o tytuły mistrzowskie, jednak nie od dziś wiadomo, że wszystko, co związane z Formułą 1, ma pokaźne finansowe fundamenty. Oficjalne ogłoszenie przez Liberty Media chęci nabycia pakietu kontrolnego nie musi oznaczać, że spółka ma pomysł na poprawę sportu. Tu przede wszystkim chodzi o pieniądze, o bardzo duże pieniądze… W Formule 1 w tym sezonie bitwę o mistrza toczą między sobą Lewis Hamilton i Nico Rosberg. Co prawda wyścig na Monzy nie był emocjonujący, jednak zbliżył tych dwóch kierowców jeszcze bardziej w klasyfikacji kierowców. W miniony weekend wyścigowy nie to było jednak głównym tematem. Właśnie wtedy po raz pierwszy pojawiła się informacja, że Formuła 1 może zostać sprzedana, a mówiąc inaczej, ma zmienić właściciela. Wszystkie media niczym z automatu skupiły się na tej kwestii, bo nie dość, że w grę wchodziły pokaźne kwoty, to być może jesteśmy świadkami zmiany podejścia do „królowej motorsportu”. Struktura finansowa Formuły 1 jest łagodnie mówiąc niejasna, a tak naprawdę to niesamowicie zawiła. Na szczęście dla nas, zwykłych śmiertelników, istnieją pewne liczby oznaczające kwoty, od których można dostać niekiedy zawrotu głowy. Główną liczbą ostatnich dni była wartość transakcji przejęcia Formuły 1 przez Liberty Media, która ma wynosić 8,4 miliarda dolarów. Skąd biorą się te wszystkie pieniądze? Generalnie ocenia się, że sport w ciągu roku potrafi wygenerować 1,5 miliarda dolarów. Na tę sumę składają się między innymi prawa telewizyjne, sponsoring (w tym roku do Formuły 1 wkroczył Heineken, który w ciągu pięciu lat ma wyłożyć około 150 mln dolarów), organizacja imprez i wszelakiej maści wydarzeń oraz opłaty hostingowe ze strony gospodarzy wyścigów. Przychód od 2003 roku stale rośnie, a co najważniejsze, sport był w stanie przetrwać kryzys finansowy. Przy takich argumentach nie da się ukryć, że Formuła 1 to nie tylko rywalizacja o tytuły i prestiż, ale przede wszystkim ogromny biznes. Nikt przecież bez wcześniejszej dogłębnej, wręcz wieloletniej analizy nie decyduje się wyłożyć kilku miliardów dolarów by wykupić jedynie część udziałów. W spółkach istnieje jednak termin pakietu kontrolnego – w takim przypadku dla głównej firmy wystarczy posiadanie największej części tych udziałów, by mieć w zarządzie grupy prezesa. Z perspektywy biznesowej dla dotychczasowego właściciela Formuła 1 była opłacalna. Aktualna jeszcze spółka stojąca na czele F1 – CVC – po zainwestowaniu kwoty dwóch miliardów dolarów w 2006 roku przez osiem lat była w stanie uzyskać 8,2 miliarda dolarów przychodu. Sprzedaż F1 będzie prawdopodobnie jedną z najbardziej opłacalnych transakcji w historii. Niektórzy zarzucają Berniemu Ecclestone’owi, że źle prowadzi sport, że przez jego wiek Formuła 1 stała się niezbyt atrakcyjna dla kibiców… Argumentów w tym kierunku jest naprawdę wiele. Fakt faktem Brytyjczyk posiada głowę do interesów i raczej nie bez powodu Liberty Media zdecydowało się na utrzymanie tego człowieka w swoim składzie przez co najmniej najbliższe trzy lata. Supremo F1, jak często nazywany jest Ecclestone, posiada sportowe prawa komercyjne. Był on w stanie pchnąć Formułę 1 tam, gdzie było to opłacalne i gdzie można było uzyskać największe korzyści. Co prawda rokrocznie liczba widzów oglądających Formułę 1 spada, jednak prawie pół miliarda ludzi to nadal całkiem pokaźny wynik. W ostatnich dwudziestu latach sport pojawił się w Azerbejdżanie, Rosji, Chinach, Bahrajnie, Abu Zabi, Indiach, Malezji, Korei Południowej, Turcji i Singapurze, a za obecność w kalendarzu organizatorzy musieli płacić całkiem spore kwoty. Szacuje się, że gospodarze wyścigów w Singapurze i Abu Zabi wykładają ze swoich portfeli około 65 milionów dolarów. Ecclestone również na tym polu potrafi wycisnąć najwięcej: w większości ustalanych kontraktach widnieje klauzula, że za każdy rok organizowania Grand Prix dany organizator musi zapłacić o 10% większą kwotę w porównaniu z wcześniejszym sezonem. Właśnie dlatego Liberty Media zainteresowało się Formułą 1. Tak jak wspomniałem wcześniej – tu zawsze będzie chodzić o pieniądze. CVC było krytykowane za parcie za pieniądzem, a nie za poprawą widowiska, co przełożyło się na spadek oglądalności. Możliwe, że nowy właściciel będzie chciał zmienić ten stan rzeczy, otwierając się jeszcze bardziej na kibiców, przygotowując dla nich nowe (płatne) platformy. Kto ma się tym wszystkim jednak zająć, jak nie Bernie Ecclestone, który prowadzi swoją działalność w sporcie od późnych lat 70. ubiegłego wikeu i od tamtej pory był w stanie utrzymać tę zawiłą strukturę w jednym kawałku. Krótko mówiąc – Formuła 1 to nie tylko sport, w którym chodzi o wywalczenie pod koniec sezonu mistrzowskiego tytułu, ale również niezwykle dochodowy biznes, w którym przychód liczony jest w miliardach dolarów. Ktoś może powiedzieć, że F1 to miejsce dla najbogatszych. To prawda – tutaj głos ma ten, kto potrafi wyłożyć najwięcej pieniędzy i ten, kto potrafi z tych pieniędzy uzyskać jeszcze więcej pieniędzy. Źródło: Z wykorzystaniem Od dawna Ajax dostarcza piłkarzy największym europejskim klubom. Giganci rozkupili drużynę, która trzy lata temu była o włos od finału Ligi Mistrzów. Amsterdamczycy muszą budować wszystko od nowa. 06 Lipca 2022, 08:56 Getty Images / Dean Mouhtaropoulos / Na zdjęciu: Frenkie De Jong w barwach Ajaksu Mali bohaterowie poprzedniego sezonu w eliminacjach Ligi Mistrzów Fani ekipy z Amsterdam ArenA na długo zapamiętają sezon 2018/19. Ajax przebrnął bez porażki przez fazę grupową Ligi Mistrzów, natomiast faza pucharowa obfitowała w sensacyjne rozstrzygnięcia. Holendrzy wyeliminowali Juventus FC, a także obrońcę tytułu - Real Madryt. Mało kto spodziewał się, że zespół Erika ten Haga awansuje do półfinału elitarnych rozgrywek. Pierwsze spotkanie z Tottenhamem Hotspur zakończyło się zwycięstwem Ajaksu (1:0). Rewanż przysporzył kibicom wiele emocji, tym razem londyńczycy wygrali 3:2 po hat-tricku Lucasa Moury i decydującym trafieniu w ostatniej akcji meczu. Holendrzy otarli się o wielki finał, później drużyna zmieniła się nie do poznania. Wyprzedaż w AmsterdamiePrzed kolejnym sezonem Ajax Amsterdam zarobił prawdziwą fortunę. Rekord transferowy klubu ustanowił Frenkie de Jong, który przeszedł do Barcelony za 86 milionów euro. Nieco mniej kosztował Matthijs de Ligt, w połowie 2019 roku działacze Juventusu wyłożyli na stół 85,5 miliona. Kasper Dolberg (OGC Nice) kosztował "tylko" 20 milionów. To był dopiero początek Na zdjęciu: Frenkie de Jong w barwach Ajaksu Mocno osłabiony Ajax pożegnał się z Liga Mistrzów po fazie grupowej, choć szkoleniowiec mimo wszystko wypromował następne gwiazdy. Amsterdamczycy wzbogacili się na transferach Hakima Ziyecha (40 milionów), Donny'ego van de Beeka (39 milionów), Sergino Desta (21 milionów) czy Quincy'ego Promesa (8,5 miliona). ZOBACZ WIDEO: Michniewicz pozywa dziennikarza, co z Lewandowskim? Z Pierwszej Piłki #12 Po dwóch chudych latach amsterdamczycy wywalczyli awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów i znowu stracili ważne ogniwa. Latem Bayern Monachium sprowadził Ryana Gravenbercha za 18,5 miliona oraz Noussaira Mazraouiego. Drugi z wymienionych wypełnił swój kontrakt i mógł odejść na zasadzie transferu bezgotówkowego. Na takich samych warunkach Andre Onana dołączył do Interu Mediolan, Kameruńczyk od 2016 roku bronił dostępu do bramki Ajaksu. Bezsprzecznie największą stratą jest odejście ten Haga. Zespół pod jego wodzą trzy razy triumfował w Eredivisie, dwukrotnie wygrał w krajowym pucharze i na dokładkę zdobył Superpuchar Holandii. Teraz utytułowany podjął się bardzo trudnego wyzwania. Trener ma odbudować potęgę Manchesteru United, na Old Trafford spotka się między innymi z van de kolei w buty ten Haga będzie musiał wejść jego były asystent, Alfred Schreuder. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze w letnim okienku transferowym nowy opiekun Ajaksu straci podstawowych zawodników. Najskuteczniejszy piłkarz, Sebastien Haller jest w drodze do Borussii Dortmund. Brazylijczyk Antony wzbudza zainteresowanie topowych klubów i może nawiązać do rekordu de się fortunyKadencja ten Haga była niezwykle udana i z pewnością nie można powiedzieć, że szkoleniowiec zostawił po sobie spaloną ziemię, jednak Schreuder ma przed sobą naprawdę dużo pracy. W zasadzie nowy trener będzie musiał poukładać wszystko od nowa. Na zdjęciu: były trener Ajaksu, Erik ten Hag W Amsterdamie trudno o stabilizację. Zarząd Ajaksu jest raczej nastawiony na sprzedaż najważniejszych zawodników za grube miliony i będzie kontynuował swoją politykę transferową. Wyjątkami są wspomniani wcześniej Mazraoui oraz Onana. Klubowa kasa ma się dobrze jak nigdy dotąd. Od pamiętnego sezonu 2018/19 z Ajaksem pożegnało się 51 zawodników. Z wyliczeń serwisu wynika, że mistrzowie Holandii zainkasowali łącznie aż 393,2 miliona euro, co jest czwartym najlepszym wynikiem w Europie. Liczby mówią same za siebie. Działacze nie wydali nawet połowy tej kwoty na wzmocnienia (140,95 miliona).W analogicznym okresie na transferach więcej zarobiły tylko trzy kluby: Juventus FC (399,85 miliona), Atletico Madyrt (431,05 miliona) i Benfica Lizbona (470,34 miliona). Absolutnym liderem pod tym względem są więc "Orły". Należy podkreślić, że od 2019 roku Benfica rozstała się z 84 dysponuje dużym budżetem, ale mimo to niechętnie wydaje pieniądze. Przed rokiem Holendrzy pozyskali Hallera za 22,5 miliona, od tej pory wartość rynkowa snajpera systematycznie rośnie. Najdrożej sprzedanym piłkarzem w historii klubu pozostaje de Jong. Co ciekawe, na szóstym miejscu w tej klasyfikacji utrzymuje się Arkadiusz Milik. Pięć lat temu Polak zamienił Ajax na SSC Napoli, wówczas Włosi zapłacili 32 z transferów od połowy 2019 roku Miejsce Klub Piłkarze odchodzący Wpływy (w mln euro) 1. Benfica Lizbona 82 470,34 2. Atletico Madryt 58 431,05 3. Juventus FC 72 399,85 4. Ajax Amsterdam 51 393,20 5. FC Barcelona 60 392,25 Czytaj także: Znany klub we Francji ogłosi upadłość? Gra tam polski bramkarz Gdzie popełniono błąd ws. Rybusa? "Strzeliliśmy sobie w stopę" Schreuder godnie zastąpi ten Haga? zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki WP SportoweFakty Piłka nożna Ajax Amsterdam Holandia Eredivisie Amsterdam Piłka w Europie Piłka nożna w Holandii Erik ten Hag

maszynka do zarabiania pieniędzy